Tech.BiznesINFO.pl > Sztuczna inteligencja > Deepfake w dobrej intencji. Naukowcy odszukali pozytywne zastosowania kontrowersyjnej technologii
Maciej Olanicki
Maciej Olanicki 09.10.2023 12:12

Deepfake w dobrej intencji. Naukowcy odszukali pozytywne zastosowania kontrowersyjnej technologii

None
fot. Possessed Photography/Unsplash

W zasadzie od początku popularyzacji deepfake’ów, zarówno fałszujących treści wideo, jak i audio, można było się zastanawiać – czy tak zaawansowany mechanizm obróbki multimediów, który z tak dużą precyzją może zafałszowywać stan faktyczny, może mieć w ogóle jakiekolwiek dobre strony? To samo pytanie zadali sobie naukowcy z Uniwersytetu Bath, a ich odpowiedź jest twierdząca. 

Ciemna strona deepfake

Historia deepfake’ów została zainicjowana w sposób od początku budzący kontrowersje – film pornograficzny zmanipulowano z użyciem tej techniki w taki sposób, aby sprawiał wrażenie, że udział w nim biorą popularne hollywoodzkie aktorki. Później było już tylko gorzej, gdyż szybko odkryto jeszcze groźniejszy potencjał deepfake’ów w postaci możliwości dowolnego zafałszowywania rzeczywistości.

Każdej osobie można przypisać dowolne słowa, a dowolne słowa odczytać konkretnym głosem. Przykład tego typu manipulacji pojawił się nawet w naszej kampanii wyborczej, kiedy Koalicja Obywatelska, nie informując o tym odbiorcy w żaden sposób, opublikowała deepfake’a, w którym tekst maili był odczytywany głosem Mateusza Morawieckiego. Deepfake’i audio zdają się jeszcze większym zagrożeniem niż wideo. Te drugie są jeszcze niedoskonałe, w przypadku audio wykryć fałszerstwo jest o wiele trudniej.

Przekonał się o tym popularny brytyjski aktor Stepehen Fry, którego przykra historia pokazuje także, jak łatwo jest dziś w ogóle stworzyć deepfake’a. Fry był lektorem brytyjskiego wydania audiobooków z cyklu o Harrym Potterze. Taka próbka jego głosu wystarczyła, by można z jego użyciem wygenerować dowolną treść. Fry przekonał się o tym, gdy przedstawiono mu film przyrodniczy, w którym narrator posługiwał się jego głosem. Fry nigdy nie uczestniczył w podobnym projekcie, co skłoniło go do niecodziennego wniosku: jego głos został skradziony.

Popularny brytyjski aktor twierdzi, że skradziono mu głos. Wszystkiemu winne deepfake’i

Badacze z Bath w poszukiwaniu jasnych stron

Przykłady wszelkiego rodzaju nadużyć, często rażących występków lub treści zwyczajnie niesmacznych, jakie wyprodukowano z użyciem technik deepfake’owych można mnożyć. Ich mnogość siłą rzeczy skłania do zadawania pytań. W jakim celu w ogóle opracowano podobne techniki? Tutaj oczywiście zawsze można argumentować, że zrobiono to, bo można było to zrobić. Ale ważniejsze jest kolejne pytanie: czy deepfake w ogóle ma jakieś pozytywne zastosowania?

Sprawdzili to badacze z centrum badawczego REVEAL w ramach dwóch niezależnych projektów naukowych. Pierwszy z nich sprawdzał, czy deepfake może mieć pozytywne zastosowania w… ćwiczeniach fitness. Na tapet wzięto sześć różnych zestawów ćwiczeń wzmacniających różne partie ciała. Celem było sprawdzenie, czy trening przebiegnie sprawniej, jeśli twarz instruktora w filmie zostanie zastąpiona z użyciem deepfake twarzą ćwiczącego.

W przypadku wszystkich ćwiczeń, niezależnie od ich poziomu trudności, badani ćwiczący osiągali lepsze wyniki, jeśli film przedstawiał ich samych. Udawało się dokonywać większej liczby powtórzeń. Ćwiczący oceniali także lepiej swoje samopoczucie, twierdząc, że w przypadku filmu z deepfake czuli się mniej zmęczeni. Według badaczy zadziałał tu efekt motywacyjny – ćwiczący, widząc „siebie” z łatwością wykonujących ćwiczenia, sami byli skłonni wykonywać je z większą łatwością.

Efekty również w przełamywaniu barier

Drugim zakresem, w jakim badano pozytywne skutki stosowania materiałów deppfake, było ćwiczenie wystąpień publicznych. Chodziło dokładniej o ćwiczenia mimiki. Podobnie jak w przypadku fitnessu, tutaj także badano różnice w efektywności nauki pomiędzy zwyczajnym filmem instruktażowym a tym samym filmem, w którym twarz ćwiczącego została nałożona na twarz instruktora.

Znów wyniki były pozytywne, gdyż znów zadziałać miał czynnik motywujący. Osoby ćwiczące szybciej nabywały nowe umiejętności, widząc deepfake ze swoją twarzą, który już tę umiejętność już wykazywał. Odnotowano także, że wśród uczestników panowało mniejsze zdenerwowanie stresową sytuacją wystąpienia publicznego. Słowem – dzięki deepfake’owi łatwiej było im uwierzyć w siebie, ale też łatwiej przyswajać informacje z filmu i odtwarzać je w rzeczywistości.
 

Łyżka miodu w beczce dziegciu

Naukowcy z Uniwestytetu Bath oczywiście zdają sobie sprawę, że deepfake budzi znacznie więcej obaw, niż daje korzyści. Uwagę zwraca gigantyczna dysproporcja pomiędzy negatywnymi skutkami opracowania tak zaawansowanego mechanizmu manipulacji a nielicznymi pozytywami. Może się jednak okazać, że deepfake dopiero czeka na swój czas i nadejdą takie zastosowania, które okażą się objawieniem. Przykład ćwiczeń fitness sugeruje, że deepfake’i mogłyby być efektywne na przykład w procesie fizjoterapii.