Tech.BiznesINFO.pl > Internet i TV > Netflix bierze się za kolejne kultowe tytuły. Nie wiadomo czy się cieszyć, czy płakać
Paula Drechsler
Paula Drechsler 30.09.2023 19:14

Netflix bierze się za kolejne kultowe tytuły. Nie wiadomo czy się cieszyć, czy płakać

netflix
domena publiczna

Netflix zorganizował wirtualne wydarzenie o nazwie Drop 01. W trakcie podano wiele informacji między innymi o przebiegu prac nad adaptacjami kilku klasyków. Reakcje fanów mogą być różne. Jakie tytuły wzięto na warsztat i czego można się spodziewać?

Kolejne pomysły na adaptacje

Popularny serwis strumieniowy słynie z tego, że co jakiś czas bierze się za tworzenie lepszych lub gorszych adaptacji. Co by nie powiedzieć, decyzje giganta zawsze wywołują szum i emocje wśród odbiorców. Ostatnio serwis wykazał się odwagą i zaryzykował przygotowanie adaptacji kultowego “Znachora”, co spotkało się z obawami, a skończyło wieloma zachwytami. To samo miało miejsce w przypadku ekranizacji “One Piece”. Nie są to jedyne przykłady docenionych produkcji.

Nie ze wszystkimi pomysłami Netflixa jednak tak było i nieraz miłośnicy kultowych tytułów ciskali gromy. Na przykład po premierzy filmu na podstawie uwielbianej przez wielu mangi Death Note. Został on nie tylko źle oceniony, ale także wzbudził kontrowersje, gdy BBC poinformowało, że w wykorzystano w nim prawdziwe obrazy śmiertelnego zderzenia pociągu w Belgii w 2010 roku.

Teraz Netflix podczas transmisji na żywo ujawnił kolejne pomysły na adaptacje. W trakcie wydarzenia skupił się jednak nie na filmach, a animowanych produkcjach. Uchylił rąbka tajemnicy odnośnie do tytułów, nad którymi trwają prace. O które pozycje chodzi?

Lista kodów do Netflixa. Tak odblokujesz wszystkie filmy i seriale Darmowa telewizja po polsku. Kanałów jest sporo, nie potrzebujesz do tego anteny

Nowe animacje trafią na Netflixa

Tym razem gigant mocno stawia na ekranizację gier. Zgodnie z tym co zapowiedział podczas przekazu, tworzy między innymi seriale animowane na podstawie Tomb Raidera, Devil May Cry, Far Cry: Blood Dragon. Na platformie pojawiła się już natomiast zapowiadanej wcześniej Castlevania: Nocturne. Netflix pokazał także pierwsze spojrzenie na nowy rozdział Sonic Prime. Zapewne decyzje giganta znów podzielą miłośników kultowych tytułów. Czego można się spodziewać? 

Jedną z pierwszych informacji na wydarzeniu był bardzo krótki zwiastun nowej adaptacji Devil May Cry, który można obejrzeć poniżej. Nie ujawnia on jednak za wiele - poza projektem bohatera Dantego, który nosi dobrze znany miłośnikom serii, kultowy czerwony płaszcz. Showrunnerem jest Adi Shankar znany już z produkcji Castlevanii. Shankar powiedział w oświadczeniu, że on i scenarzysta Alex Larsen są miłośnikami gier.

-  Jesteśmy częścią fandomu i przysięgamy przekroczyć wyjątkowo wysoką poprzeczkę, którą sobie stawiamy - oznajmił.

Kolejnym ogłoszeniem był Tomb Raider: The Legend of Lara Croft. Zajawka tego anime na podstawie gry spotkało się z ciepłym odbiorem widzów, o czym można się także przekonać, czytając komentarze na YouTube. “Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się wiele po tym zwiastunie, ale animacja jest zrównoważona, projekt postaci jest spójny, a styl graficzny przypomina styl komiksowy używany przez kreskówki przygodowe studia Man of Action z odrobiną pierwszego sezonu Castlevanii. Netflix więcej traci, niż osiąga, gdy bierze się za adaptacje, ale wygląda na to, że z tym może trafić”, brzmi jeden z nich. Tak się prezentuje pierwsze spojrzenie na animację.

Chaos i szaleństwo

Było również kilka innych ogłoszeń, w tym parę słów na temat serialu animowanego Captain Laserhawk: A Blood Dragon Remix, luźno opartego na Far Cry: Blood Dragon. Chaotyczna produkcja, która zapowiada się na naprawdę szaloną animację, zawiera też odniesienia do Assassin's Creed, Beyond Good & Evil i Raymana i to nie w byle jakiej formie, zaskoczeń jest wiele. Żeby nie robić spoilerów, dodamy tylko, że animacja zadebiutuje 19 października. 

Trudno na ten moment określić, czy wymienione przez Netflix na Drop 01 treści zapiszą się w historii platformy jako hit, czy kit. Póki co wiele wskazuje na to, że nie będzie nad czym płakać, ale warto poczekać i sprawdzić na własne oczy, czy na pewno jest z się z czego cieszyć.